sobota, 3 maja 2014

Majówkowa ucieczka z wielkiego miasta :)

                Słońce leniwymi promieniami wpadało przez balkon do mojego pokoju. Budzik zadzwonił już o godzinie 7.00 a z kuchni dobiegały dźwięki radia ( to mama przygotowywała śniadanie).  Niechętnie przewróciłam się z boku na bok i po chwili usłyszałam prorocze słowa, których jak zapewne wiecie usłyszeć w cale nie chciałam…. Ola, Kamil, Emilka, Piotrek już 7:15 mamy dużo pracy a Wy jeszcze nie zjedliście śniadania”.  To moja nie zastąpiona mama krzątała się po kuchni a w jej głowie był już gotowy i ułożony plan na ten dzień.


Generalnie większość mojego czasu spędzam w Krakowie, studiując i udzielając się w przeróżnego typu wolontariatach. Dlatego kiedy przyjeżdżam do mojej małej wioski Ujazd rodzice starają się maksymalnie wykorzystać fakt, iż ich córka w końcu pojawiła się w domu. Tym oto sposobem jak już wspomniałam wyżej wstałam zjadłam pyszne śniadanie i dowiedziałam się że moim bojowym zadaniem jest wyplewienie ogrodu oraz posadzenie kwiatków. Na moje nieszczęście pogoda była cudowna i nie mogłam się wymigać od tego nużącego zajęcia. Zegar leniwie przesuwał wskazówki aż wybiła godzina 13.00. Ogród został wysprzątany, chociaż co prawda mama zawsze znajduje małe niedociągnięcia i to po niej odziedziczyłam tą nie zawsze dobrą cechę jaką jest pedantyczność.


Po krótkiej przerwie poobiedniej zabrałam się za prasowanie. Zamyślona przeniosłam się do innej rzeczywistości i nawet nie wiem dlaczego ale zaczęłam nucić sobie piosenkę Wioletty Willas pt ,,Mamo”. Natchnęło mnie wtedy, że może warto zorganizować coś ciekawego dla mam moich harcerek, ale tym razem nie o moim pomyśle będę pisała.

Skończywszy prasowanie do domu wbiegła moja cudowna mama z pytaniem czy idę na Majówkę. Generalnie nie miałam do roboty nic więcej więc pospiesznie udałyśmy się z rodzeństwem i sąsiadami do pobliskiej kapliczki.  Po odśpiewaniu nabożeństwa  w radosnych humorach i okrzykach towarzyszących mi  ludzi wstąpiłam do mojej babci, którą odwiedzam za każdym razem kiedy przyjeżdżam na Ujazd. 



Popijając herbatę, która nigdy nigdzie nie smakuje tak dobrze jak u Niej babcia opowiedziała mi smutną a zarazem cudowną historię starości. Wspomnienia dla niej stały się żywe kiedy mówiła o swoim pobycie w sanatorium gdzie spotkała pewną Panią. 



Kobieta była wykształcona i bardzo ładna, ale jednocześnie nieszczęśliwa. Mieszkała w Oświęcimiu w mieszkaniu, którego okno wychodziło na spokojną uliczkę. Kobieta każdego dnia będąc jeszcze młodą mężatką śledziła wzrokiem trzymających się za ręce starszych ludzi. On wpatrzony w nią jak w obrazek a ona opierająca się na jego ramieniu. Wtedy bohaterka opowiadania mojej babci zwróciła się do męża że taka starość jest piękna i wtedy przyrzekli sobie że tak też będzie w ich przypadku. Niestety po krótkim czasie mężczyzna zmarł mając 42 lata i pozostawił samotną schorowaną kobietę, której została tylko starość i tęsknota za ukochanym mężczyzną…”

Tym oto sposobem minął mi pierwszy dzień szalonego miesiąca jakim jest maj. Mam nadzieję, że mimo mojego niezbyt porywającego dnia jakoś wytrwałyście do końca wpisu. A i oczywiście nie zapomnijcie wywiesić flagi - ja już to zrobiłam;)

Czuwaj!

Pwd. Aleksandra Błasińska wędr.
Niepołomicki Hufiec Harcerek i Zuchów "Świt"


aleksandrablasinska@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz