Słońce leniwymi promieniami
wpadało przez balkon do mojego pokoju. Budzik zadzwonił już o godzinie 7.00 a z
kuchni dobiegały dźwięki radia ( to mama przygotowywała śniadanie). Niechętnie przewróciłam się z boku na bok i
po chwili usłyszałam prorocze słowa, których jak zapewne wiecie usłyszeć w cale
nie chciałam…. Ola, Kamil, Emilka, Piotrek już 7:15 mamy dużo pracy a Wy
jeszcze nie zjedliście śniadania”. To
moja nie zastąpiona mama krzątała się po kuchni a w jej głowie był już gotowy i
ułożony plan na ten dzień.
Generalnie
większość mojego czasu spędzam w Krakowie, studiując i udzielając się w
przeróżnego typu wolontariatach. Dlatego kiedy przyjeżdżam do mojej małej
wioski Ujazd rodzice starają się maksymalnie wykorzystać fakt, iż ich córka w
końcu pojawiła się w domu. Tym oto sposobem jak już wspomniałam wyżej wstałam
zjadłam pyszne śniadanie i dowiedziałam się że moim bojowym zadaniem jest
wyplewienie ogrodu oraz posadzenie kwiatków. Na moje nieszczęście pogoda była
cudowna i nie mogłam się wymigać od tego nużącego zajęcia. Zegar leniwie
przesuwał wskazówki aż wybiła godzina 13.00. Ogród został wysprzątany, chociaż
co prawda mama zawsze znajduje małe niedociągnięcia i to po niej odziedziczyłam
tą nie zawsze dobrą cechę jaką jest pedantyczność.
Po
krótkiej przerwie poobiedniej zabrałam się za prasowanie. Zamyślona przeniosłam
się do innej rzeczywistości i nawet nie wiem dlaczego ale zaczęłam nucić sobie
piosenkę Wioletty Willas pt ,,Mamo”. Natchnęło mnie wtedy, że może warto
zorganizować coś ciekawego dla mam moich harcerek, ale tym razem nie o moim
pomyśle będę pisała.
Skończywszy
prasowanie do domu wbiegła moja cudowna mama z pytaniem czy idę na Majówkę.
Generalnie nie miałam do roboty nic więcej więc pospiesznie udałyśmy się z
rodzeństwem i sąsiadami do pobliskiej kapliczki. Po odśpiewaniu nabożeństwa w radosnych humorach i okrzykach
towarzyszących mi ludzi wstąpiłam do
mojej babci, którą odwiedzam za każdym razem kiedy przyjeżdżam na Ujazd.
Popijając herbatę, która nigdy nigdzie nie smakuje tak dobrze jak u Niej babcia
opowiedziała mi smutną a zarazem cudowną historię starości. Wspomnienia dla
niej stały się żywe kiedy mówiła o swoim pobycie w sanatorium gdzie spotkała
pewną Panią.
Kobieta była wykształcona i bardzo ładna, ale jednocześnie
nieszczęśliwa. Mieszkała w Oświęcimiu w mieszkaniu, którego okno wychodziło na
spokojną uliczkę. Kobieta każdego dnia będąc jeszcze młodą mężatką śledziła
wzrokiem trzymających się za ręce starszych ludzi. On wpatrzony w nią jak w obrazek
a ona opierająca się na jego ramieniu. Wtedy bohaterka opowiadania mojej babci
zwróciła się do męża że taka starość jest piękna i wtedy przyrzekli sobie że
tak też będzie w ich przypadku. Niestety po krótkim czasie mężczyzna zmarł
mając 42 lata i pozostawił samotną schorowaną kobietę, której została tylko
starość i tęsknota za ukochanym mężczyzną…”
Tym
oto sposobem minął mi pierwszy dzień szalonego miesiąca jakim jest maj. Mam
nadzieję, że mimo mojego niezbyt porywającego dnia jakoś wytrwałyście do końca wpisu. A i oczywiście nie zapomnijcie wywiesić
flagi - ja już to zrobiłam;)
Czuwaj!
Pwd.
Aleksandra Błasińska wędr.
Niepołomicki Hufiec Harcerek i Zuchów "Świt"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz