poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Liberalny piątek

25.04.2014 

Ten tydzień spędzam dość nietypowo, w porównaniu do ostatnich dwóch miesięcy – w Gummersbach, małej miejscowości położonej w Nadrenii Północnej-Westfalii, a nie w Berlinie, gdzie mieszkam od marca.

Do Gummersbach przyjechaliśmy na seminarium zorganizowane specjalnie dla stypendystów z Bundestagu* przez Fundację Friedricha Naumanna. Jest to jedna z tzw. “politycznych fundacji”, które w Niemczech swoją działalnością wspierają partie polityczne i dbają o polityczną edukację obywateli. Każda z partii reprezentowanych przez co najmniej 2 kadencje w parlamencie ma taką fundację. Friedrich Neumann Stiftung współpracuje z partią liberalną, czyli z FDP. Co można więc robić u liberałów?

Z samego rana czeka na nas pyszne i bardzo obfite śniadanie. Zgodnie z liberalnymi wartościami posiłki organizowane są w formie szwedzkiego bufetu, każdy ma wolny wybór co zje i każdy na wadze ponosi konsekwencje tego ile zjadł (a można zjeść dużo, bo wszystko jest przepyszne)... Po śniadaniu dyskutujemy o tym, jakie liberalne reformy warto byłoby wprowadzić w naszych krajach. Koledzy z Balkan i Kaukazu mówią dużo o korupcji, braku wolnej konkurencji, problemach gospodarczych... Ja, myśląc o Polsce, zreformowałabym chyba system wyższej edukacji. Na przykład tak jak jest to w Rumunii, gdzie na roku tylko część miejsc jest darmowa...

Po dyskusji i krórtkiej przerwie czas na nową formę pracy. Naszym zadaniem jest nakręcenie krótkich filmów o wolności. Dostajemy kamery i 2 godziny czasu. W naszej grupie (7 osób) zaczynamy od dyskusji czym jest dla nas wolność, co przez to rozumiemy i z czym się wiąże.. Po trzech dniach faszerowania liberalną ideologią mamy już ten temat trochę przemyślany, więc idzie nam nieźle... Kręcenie filmu jest świetną zabawą i staramy się być możliwie kreatywni. Niestety na koniec okazuje się, że razem z inną grupą wpadliśmy na taki sam pomysł pokazywania każdej lierki słowa wolność (niem. Freiheit) i rozwijania ich w dalsze wyrażenia i zdania.

Bycie kreatywnym to ciężka praca, więc każdy myśli już o... jedzeniu. Wcześniej jeszcze oglądamy nakręcone przez nas spoty i wypełniamy ankiety ewaluacyjne, bo to ostatni dzień czterodniowego seminarium. Szybkie podsumowanie, obiad i wsiadamy do autobusu. Przed nami ośmiogodzinna podróż z powrotem do Berlina. Czas w autobusie próbujemy skrócić spaniem, grami towarzyskimi (mafia), rozmowami i czytaniem... Niestety pani kierowczyni nie ma żadnego filmu, który mogłaby nam puścić... Ma też tylk dwie płyty z muzyką, więc słuchamy w kółko niemieckich i międzynarodowych pop-hitów prosto z radia (kiedy kolejny raz słyszymy „Happy” albo „ooooooh brother”, zaczynamy wariować...). W domu, czyli w Berlinie, jesteśmy o 22.00. Jest wyjątkowo ciepło, więc jakoś nikomu nie spieszy się domu i jeszcze długo stoimy i rozmawiamy na chodniku na Adalbertstrasse, zwłaszcza, że spotykamy kolegów i koleżanki, którzy ten tydzień spędzili w innych częściach Niemiec, na semiariach u innych fundacji.
Ciężko będzie w poniedziałek wrócić do biura po długiej przerwie (święta + seminaria). Na szczęście przed nami krótki tydzień i długi weekend, bo 1 maja to w Berlinie oficjalne święto! Ja wybieram się do Krakowa, na apel chorągwi i mianowania instruktorskie 





phm. Hanna Tucznio HR
*Jestem jedną z 120 stypendystów z ponad 30 krajów, którzy odbywają praktykę w niemieckim parlamencie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz