niedziela, 4 maja 2014

Wieści z Myślenic

Cześć!

Dzisiaj pierwszy raz od dawna wstałam sama, bez budzika. Wczoraj był dzień pełen wrażeń – mianowania J i tak późno wróciliśmy z Marcinem do domu, że postanowiłam sobie dać trochę luzu i nie nastawiałam budzika. Piękna sprawa.. chociaż w sumie obudziłam się koło 8 bo moje plecy nie pozwoliły mi już dłużej spać. Tak czy siak nie słyszeć budzika to już sukces.

Wczoraj nie dokończyłam rozpakowywania prezentów także od rana miałam miłe zajęcie. Trochę tego się nazbierało: książka, antyrama z listami od instruktorek z hufca, żabcia, melon, dziurkacz, lampion, wiadereczko z przeróżnymi rzeczami, niezbędnik z Ritą – przyda się niesamowicie, będę się dzisiaj modlić do niej o maturę brata, bo czarno ją widzę… a no i sterta  kabanosów J super, miło się to wszystko ogląda, czyta..


Nostalgii koniec – Marcin mnie upomina, że za pół godziny Msza i muszę być za 15 minut gotowa do wyjścia.. oczywiście w tym czasie nie sposób się np. umalować, ale to nie problem  dla harcerki wyjść bez żadnej kreski J. Idziemy do kościoła, jest 9:45 tym razem do kościółka na Stradomiu, a nie do Sanktuarium (głównego kościoła w Myślenicach). Jest mały, ale bardzo przytulny, bardzo lubię do niego chodzić. W środku ma drewniany wystrój i  jest malowniczo położony, u podnóża plebańskiej góry. 

Nie wiem czy wiecie ale mieszkam już od prawie 3 lat w Myślenicach. Lubię to miasto, ale..
… nie dlatego że jest bardzo nie logicznie ukształtowane po względem komunikacyjnym i przestrzennym,
… nie dlatego, że nie ma kto odśnieżać chodników w zimie,
… nie dlatego, że nie ma gdzie zaparkować pod blokiem po 16,
… nie dlatego, że ludzie są dziwni,
… nie dlatego, że reklama to pierwsze co można zobaczyć wjeżdżając tu..  
Ale dlatego, że w każdym miejscu widać góry, że jest rzeka i stok narciarski, że mogę tu oddychać, że mogę wyjść w dresie do sklepu i że blisko jest stąd dojechać w moje ulubione miejsce małopolski. Jak zaczęłam tu pracować to ilekroć wychodziłam z pracy myślałam sobie, że jestem jak na wakacjach J Góry mimo, że nie wysokie, to są w zasięgu ręki i ja czuje się wśród nich jak ryba w wodzie. Bardzo lubię to miasto właśnie z tego powodu. A tak poza tym to dużo mu brakuje – przede wszystkim ładu i organizacji.

Ale przejdźmy do tego co się dzieje. Wróciłam z kościoła i pisze relacje na bieżąco, a to dzięki temu że Marcin smaży kotlety. Ja mam chwile na zebranie myśli. Kotlety nie są na dzisiaj a na najbliższe 2 dni, niedziela to dzień kiedy możemy gotować na cały tydzień, bo w ciągu tygodnia późno przychodzimy po pracy i jesteśmy bardzo zmęczeni i głodni.


Dobra - zaczynam się zbierać się do Niepołomic – jedziemy na obiad do mojej mamy, tak bez powodu, nie mam żadnej zbiórki ani nie odwiedzam nikogo przy okazji. Mama jest bardzo zdziwiona tym faktem J
U mamy na obiad są kotlety J tylko drobiowe ( te Marcinowe były schabowe) do tego kapusta zasmażana i ziemniaki, a na dokładkę gołąbki – ja zostałam przy pierwszej wersji. Przy obiedzie rozmawiamy co u nas. Moi młodsi bracia tydzień temu byli na rajdzie samochodów FSO. Mieli kilka przygód. Radzio startował swoim super polonezem w wyścigu ale przegrał z jakimś fiatem i jest zawiedziony, ale kupił sobie książkę o historii FSO i się cieszy.


Wojtuś ma jutro maturę i uczy się od tygodnia :D Mam nadzieję, że mu wystarczy i że zda. Poprosił mnie o pomoc w prezentacji maturalnej więc pewnie będę jeszcze siedzieć wieczorem. Tata prosi żebym mu sprawdziła czy są bilety na koncert w Myślenicach (11 maja) na Teresę Werner  - ehh.. mój tata lubi śląskie disco polo – co za szczęście że nie ma kto z nim jechać.. Mama narzeka na zdrowie, ale do lekarza nie pójdzie – także w sumie standard. Ja opowiadam o swoim ogródku. Marcin zajada się gołąbkami.
Po obiadku kawa/herbata, ciastko i balkon, tylko trochę zimno było. Aaaa rodzina oczywiście gratulowała mojego nowego stopnia, ale jak zawsze musiałam tłumaczyć czym się różni funkcja od stopnia, czasem mi się wydaję że tylko mój staruszek (tata) coś ogarnia J, ale tylko dlatego że był w wojsku.
Wracając z Niepołomic podjechaliśmy do Drogini (7 km od Myślenic w stronę WIsniowej), do domów moich teściów, niestety nie było ich w domu (coś się nie dogadaliśmy) więc tylko spojrzałam na moje grządki i pojechaliśmy do Myślenic.


  U teściowej mam prawie 3 grządki 12 metrowe swoich roślinek (te 3 z prawej) – to mój pierwszy ogródek w życiu. Mam zasadzoną sałatę lodową, masłową, rzodkiewkę, szpinak, cebulę, rukolę, koperek, rumianek, fasolę, cukinię i dynię. 3 dni temu go plewiłam i dlatego mnie tak kręgosłup dzisiaj rano bolał. AA jeszcze się pochwalę inspektem na sałatę – to taka mini szklarnia żeby było im cieplej. Zrobiłam ją razem z teściową – śmiesznie było J Patrzcie poniżej!


Niedzielny wieczór upływa przy komputerze, szukam bratu materiałów do pracy, odpisuje na harcerskie maile i próbuje się zebrać do uzupełnienia książki praktyk – ostatni wpis to sierpień 2012. Szkoda, że nie mam w domu takiej Basi D. która przyskrzyni i wtedy wszystkie dokumenty są na czas….  
Za długie to wolne, nie chce mi się iść jutro do pracy.. poniedziałki bywają ciężkie… może uda mi się jutro napisać co słychać na budowie J
Do usłyszenia !

hm. Aleksandra Popek HR
Niepołomicki Hufiec Harcerek i Zuchów "Świt"

wow.. pierwszy raz się tak podpisuje – jejku jak to brzmi…

banaszek-fistaszek18@tlen.pl

1 komentarz: