sobota, 11 stycznia 2014

Piątek... tygodnia koniec i początek...



Uf… już piątek. Z zamiarem  dokonania wpisu na bloga noszę się już od początku tego tygodnia. Powrót z odwiedzin  w Anglii był niewątpliwie ciekawym wydarzeniem, wygrana Turnieju ZZów przez Stare Pudła także….  Nadszedł jednak poniedziałek i możliwości się skończyły. Dziś jest już piątek i mogę lekko odetchnąć przed nową porcją odświeżanej wiedzy.  Dzień ten rozpoczęłam od wysłania poprawionej pracy inżynierskiej do mojej promotorki. Może tym razem nie będzie już za wiele błędów. Temat wdzięczny: Geneza stanu zanieczyszczeń w rejonie Małego Rynku i ul. Mikołajskiej.  Wyrok: metale ciężkie Pb i Cu w nawarstwieniach archeologicznych Krakowa z winy człowieka i jego potrzeby handlu. Tak w dużym skrócie i uproszczeniu. Zdążyłam się jeszcze szybko douczyć do kolokwium z mojego drugiego kierunku, dorysować projekt nad którym wczoraj zasnęłam i szybko popędziłam na uczelnię napisać co wiem. Chyba się udało.
     Potem tak dla odmiany trochę nauki, szybki obiad i poszukiwanie  prezentu urodzinowego.  Coś ciekawego… Hmm… Szukanie w myślach pomysłu skierowało mnie na wspominki o urodzinowej niespodziance dla tego samego bliskiego znajomego, dla którego teraz szukałam upominku. Urodzin nie mógł spędzić wśród znajomych i przyjaciół, więc chciałam to w jakiś sposób spróbować zastąpić. Prezent udało mi się wykonać z niezwykłą przyjemnością, ale tylko i wyłącznie dzięki chęci pomocy wszystkich zaproszonych do projektu osób. Strasznie miłe uczucie, kiedy w ciągu zaledwie jednego dnia udaje mi się zebrać całe mnóstwo nagranych w lepszej lub gorszej jakości filmików z życzeniami. Na przyjaciół to jednak można liczyć w każdym względzie.  Poskładanie tego, owszem, trochę zajęło, ale radość, niedowierzanie i szczęście z otrzymanego prezentu- bezcenne.  Niespodzianka trafiona! Całe szczęście.
     Tego drugiego, już bardziej materialnego prezentu nie udało mi się znaleźć, ale wiem już przynajmniej co to będzie. Mam nadzieję, że się spodoba, bo mi, mówiąc skromnie, na pewno by się spodobał.
     Wróciłam do pustego krakowskiego mieszkania, które czasami zaskakuje nas wyjątkowo niską temperaturą. Dzisiaj co prawda nie było 13 stopni, jak jeszcze parę dni temu, ale zdecydowanie wybrałam opcję schowania się pod polarowy kocyk i przygotowanie ciepłej herbaty.  Dużo lepiej.
    Jeszcze tylko przyjemna rozmowa na skypie i ze współlokatorką, napisanie paru zdań na bloga i już mogę z powrotem zaszyć się w notatkach. 

A… To już nie jest piątek. 

Witaj soboto.

 Tatrzański Związek Drużyn Harcerek
pwd. Renata Janczy wędr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz