czwartek, 30 stycznia 2014

Codzienny młynek


Nie nadaję się na bloggera - schemat jednego dnia opisuję już czwarty dzień:)
Opowiem Wam o zwykłym codziennym funkcjonowaniu wielodzietnej (w dzisiejszych czasach) rodziny z 12- godzinną aktywnością czwórki dzieci (Zosia 6 lat, Jaś 4 lata, Szymon 2 lata i Tomek 3 miesiące):)
Nadmienię, że żyję ze swą rodziną na emigracji w stolicy, od rodziny oddaleni jesteśmy o 150 km <<Skarżysko-Kam>>

O pobudce decyduje najmłodszy budzik -  Tomuś.... 6.00, 7.13, ale zdarza się również 8.01
Ogarnięcie porannej toalety, śniadania (w tym karmienie piersią), ubieranie i ponowne przebieranie dziecka, które zdąży się obsikać -
1h
By przygotować czwórkę dzieci do wyjścia w okresie zimowym na dwór bez niepotrzebnych frustracji potrzebuję około pół godziny na wysokich obrotach  -
0,5h.

Zazwyczaj spokojnie zerkam na zegarek (mamy 9.30)  - ogłaszam wymarsz/wyjście do przedszkola/szkoły. 
Spacer w zaspach (styczniowe opady śniegu znów zaskoczyły administratorów) z wózkiem załadowanym dwójką dzieci i dwójką maszerujących obok to niezły wyczyn siłowy ale i orientacyjny (dotyczy to zapewnienia bezpieczeństwa tym samodzielnie wędrującym po chodniku wzdłuż ulic)
- 0,5h
Przebieranie i zostawianie Jasia w przedszkolu (grupa Motylki) i Zosi w zerówce szkolnej - 0,5h
jak to dobrze, że Zosia i Jaś przedszkole i szkołę mają w jednym budynku:)
Czas powrotu do domu z Tomkiem i Szymkiem podsumowuje zegar na mikrofalówce - 11.06

Teraz czas na kolejny zorganizowany młynek:
- Szymon ogląda Dorę (Dora świat poznaje i uczy angielskiego)
- Tomek jeszcze śpi w wózku na klatce schodowej, a ja przy otwartych drzwiach od mieszkania z prędkością zbliżoną do światła ogarniam domowy rozgardiasz
(zmywarka, pralka, rozładowanie, załadowanie, rozwieszenie, podlewanie, czyszczenie, wycieranie rozlanego, podnoszenie rozrzuconego, skrobanie zaschniętego, układanie, segregowanie...)
- Tomek się budzi i trzeba trochę z nim pogaworzyć, przewinąć, nakarmić, zabawić
- około 12.00 mamy drugie śniadanie, a po nim zabawę z Szymkiem (rozkręcamy auta albo rzucamy piłką, albo układamy puzzle, albo ja ucinam drzemkę na dywanie udając, że układam klocki, a w tym czasie Szymon robi zabawkowe rewolucje - wszystko znajdzie się wszędzie, ale nie tam gdzie trzeba)
- około 13.00 - taryfa TANI PRĄD (zmywarka, pralka, odkurzacz, żelazko, kuchenka na której gotuje się obiad) trwająca do 15.00 - kiedy to trzeba iść po dzieci do przedszkola/szkoły


uffffffff.... na szczęście dzieci z przedszkola odbiera póki co Michał <<mąż>> i długo wraca z nimi do domu bawiąc się z nimi po drodze na dworze/polu:)

i tu jest okienko czasowe dla mnie (twarz, włosy, paznokcie, czytanie, mailowanie, zakupy, decoupage)

- w pełnym składzie spotykamy się w kuchni około 17.00 i jemy obiad/kolację.

Jeszcze wieczorem trzeba zorganizować dzieciom czas na:
czytanie książek -
1h
czasem oglądanie bajki -
1h
czasem odwiedziny sąsiadów-
1h
swobodną zabawę dzieci
- 1h
kąpiel w wannie - 0,5

często również:
-basen
- lekcje gry na pianinie


około 20.30 wspólną rodzinną modlitwą żegnamy się z dziećmi.


i tak pięć razy w tygodniu....:)

kiedyś może opowiem Wam jak wygląda weekend - jest bardziej fascynujący i spontaniczny w działaniu...
na tygodniu wszystko zgodnie z zegarkiem i planem...
DA SIĘ!!!!

żona, mama Ula Nowakowska


Skarżyski Związek Drużyn Harcerek i Zuchów „Jodła”

1 komentarz: