Będę
się starała opisać ten dzień jak najkrócej, żeby zdążyć przed północą (dzisiaj
kończy się „nasz czas” na blogu). Jest godzina 22, dopiero wróciłam i mój
wieczór dopiero się zaczyna.
Jestem
właśnie w trakcie mojej pierwszej sesji, ale „nie taki diabeł straszny jak go
malują” – po skończeniu Nowodworka kilka egzaminów w jednym tygodniu nie jest
niczym nowym. Podczas gdy moi znajomi pilnie się uczą, ja przygotowuję zajęcia
na zimowisko, oglądam seriale (aż wstyd przyznać!), rozpieszczam swój brzuszek
i robię mnóstwo innych rzeczy, których w żaden sposób nie da się podciągnąć pod
naukę. Dzisiaj teoretycznie powinnam już odpoczywać, ponieważ w tym tygodniu
czekają na mnie jeszcze „tylko” 2 semestralne testy.
Aby
mi na studiach nie było nudno, we wrześniu chętnie zapisałam się na kilka zajęć
dodatkowych, m.in. Excellence In Business. Jest (a raczej był) to cykl
wykładów, które były prowadzone przez ciekawych ludzi głównie ze świata
biznesu, którym udało się odnieść w życiu sukces. Dzisiaj miałyśmy z
koleżankami również wygłosić prezentację zaliczeniową. Przez długi czas nie
miałyśmy pomysłu na jej temat, ale wpadłam na niego czytając „Pozytywne
nastawienie. Jak uzyskać, utrzymać lub odzyskać swoje MOJO” Marshalla
Goldsmitha, którą serdecznie polecam. Gdy przeczytałam kilka stron tej książki
w Internecie, od razu wiedziałam, że chcę ją mieć. Jak to się mówi – „dla
chcącego nic trudnego”, więc w końcu brat mi kupił pod choinkę książkę, którą
sama sobie wybrałam, i na dodatek – sama ją odebrałam z księgarni!
Z
definicji, MOJO [czyt. mołdżoł] to pozytywne nastawienie do czynności
wykonywanej w danej chwili, które wynika z naszego wewnętrznego stanu ducha i
jest widoczne dla otoczenia. Ogólnie mówiąc, chodzi o kochanie tego, co się
robi i o okazywanie swojego pozytywnego nastawienia otoczeniu. Więcej nie mogę
zdradzić, bo zamierzam na zimowisku przeprowadzić spotkanie kadry na ten temat
;)
Od
razu po prezentacji zrobiłam sobie alarm mundurowy w toalecie w Auditorium
Maximum UJ i pobiegłam na swoje mianowanie instruktorskie (swoją drogą, dobrze,
że udało mi się skorzystać z ostatniej możliwości wpisu na bloga).
Co
zrobię jutro? Poza zdaniem kolokwium, mam zamiar upiec ciasto i urządzić sobie
długą kąpiel z akompaniamentem utworów The Piano Guys (również polecam!);
kąpiel będzie ze świeczkami i z użyciem granatowego mydełka, które dzisiaj
dostałam od mojej przekochanej hufcowej. O ironio! Przeczytałam właśnie, że
„Mydełko regularnie stosowane powoduje znaczny ubytek tkanki tłuszczowej”.
po raz pierwszy:
pwd. Natalia Kołodziej wędr.
Tatrzański Związek Drużyn Harcerek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz