czwartek, 20 marca 2014

Ze Śląska...

Macie też czasem tak, że budząc się rano jedyne o czym myślicie, to za ile godzin możecie położyć się znowu? Budzik dzwoni po raz któryś, a Wy wtulając głowę w poduszkę marzycie tylko o tym, żeby nigdy nie musieć wstawać? Otóż mi zdarza sie to - czasami. Podobnie było wczoraj.
Wstałam wcześnie idąc niewyspana na angielski, który trwał 1,5 h, było nudno... No i tak cały dzień się ciągnie nieubłaganie i wolno, snuję więc czarne wizje dotyczące wszystkiego co się wydarzyło, wydarza się lub co możliwe, że wydarzy się kiedyś. Nie potrzebuję dużo zastanawiania, żeby znaleźć 20 minusów wielu sytuacji i prowadzić rozmowę narzekając na każdy z nich po kolei. Zdaje się, że to czasem przynosi ulgę. Ale znamy lepszy sposób.

Mieszkam 3 min od uczelni, dzięki czemu wczoraj wstałam o 7.35 mając na 8! Padał deszcz, ale było stosunkowo ciepło, co pozwoliło na ubranie wiosennych butów. Później spotkałam moją grupę – "18". Chodzenie na zajęcia ma ten niezwykły plus, że spotykam tam ludzi z mojej grupy, którzy są naprawdę fajni! Jesteśmy z różnych stron Polski; od Radomia, Kielc, Krakowa, przez Bieszczady po Częstochowę i Katowice nareszcie.
Katowice - zanim tu przyjechałam po raz pierwszy kojarzyły mi sie tylko z węglem i szarymi budynkami, teraz, hmmm... Wiosna zrobiła swoje i jest naprawdę przepięknie!
Pierwsze chyba, co mnie udarzyło – to śląska gwara. Jest świetna! Polecam przyjechać i posłuchać jak ślązacy zaciągają pytania oraz dowiedzieć się co to jest gruba i szychta, kiedy je się kreple i na jakie okazje wkłada się ancug. Najlepiej samemu tu przyjechać i popytać ślązaków, bo chociaż jesteśmy dla nich goralami, to zawsze znajdą dla nas miłe słowo. Szczególnie serdecznie zapraszam na zieloną Ligotę! (kiedy juz uda się Wam odnaleźć znaczenia tych słów, możecie wpisać je w komentarzach ;))
Widok z 9 piętra akademiku

W przerwie między nauką histologii, razem z Asią 100, stworzyłyśmy kartkę urodzinową dla naszej koleżanki. :)

Zdjęcie szkiełka histologicznego - grasica młoda "serduszko"

Później nadszedł czas na seminarium z anatomii. Spotkaliśmy sie na nim w budynku, który powstał ze starej pralni, a aktualnie świeci się i błyszczy od tabliczek z napisem "Współfnansowane ze Środków UE". Myślę, że matamorfoza raczej temu budynkowi się przysłużyła. :) Ciekawa sprawa, ale wykład skończył się przed czasem, prowadzący widocznie zauważył, że już niecierpliwie kręcimy się na krzesłach, które głośno skrzypią przy każdym ruchu co zaewnia świetną komunikację studenci - prowadzący. Zza zasłoniętej żaluzji nareszcie wyglądnęło słońce! To ono musiała wszytkim poprawić humory.
Cóż dalej? Na obiad – zamarznięte gołąbki. Problem? I tu uśmiecha sie do nas "los", a właściwie miła koleżanka Zuza, która użycza nam swojej mikrofalówki. Obiad podano, więc siadamy i zjadamy, pyszny!

Wieczorem jeszcze przejeżdża przez zalane deszczem Katowice mój tata, który wpada na chwilkę, żeby wręczyć przepyszną czekoladę! Mniam! Teraz już ze spokoje można dokończyć naukę i położyć się spać.
 Znacie to uczucie?

Odkąd mieszkam tutaj, nie moge narzekać na nadmiar czasu. Tak jak i pewnie każda z nas.Tęsknię też za Krakowem, który odwiedzam jak najczęściej się da, a w którym zostawiłam mnóstwo bliskich mi osób. Mam przed sobą pewien cel – wiem kim chciałabym w przyszłości zostać. To na pewno on i telefon komórkowy pozwalają mi przezwyciężyć wiele trudności. Ale nie dałabym rady, gdyby nie ciągłe próby patrzenia na świat pod tym pozytywnym kątem, znajdując dobre strony wielu sytuacji. Nie zawsze się udaje, ale warto. Któraś z Was ma podobne wnioski?

PS. Ostatnio hobbistycznie zajmuję się czesaniem. Dwie fryzury na głowie Asi 100:


pwd. Joanna Strumińska wędr.
6 KDH Żar

1 komentarz: