Obiecałam sobie, że napiszę o mojej niedzieli. A że
skompletowanie zdjęć potrzebnych do dopełnienia opisu zajęło mi niestety trochę
czasu, piszę teraz. Będzie o niedzieli z pewnymi wtorkowymi naleciałościami.
Niedziela moja była nie tylko Dniem Pańskim – jak na
niedzielę przystało. Był to także pierwszy dzień ewidentnej, niepodważalnej wiosny i dzień
chodzenia w mundurze. Same dobre rzeczy! Zaczęła się od zbiórki z ZZ-tem Gromady Łady o zarządzaniu
czasem, na którą zostałam zaproszona jako gość-organizator. Ci, którzy znają
mnie nieco lepiej, wiedzą, jak ważne jest, bym dobrze orientowała się w teorii związanej
z zarządzaniem czasem. Ja też to wiem, więc orientuję się. I dzięki temu mogłam
się swoją wiedzą podzielić.
W plebiscycie na zasadę zarządzania czasem, którą warto
przetestować, wygrały dwie reguły: dwóch minut i dzielenia zadania na mniejsze.
Zapraszam Was do testowania!
Zasada dwóch minut jest prosta.
Brzmi mianowicie: wszystko,
co możesz zrobić w czasie krótszym niż dwie minuty, zrób od razu. Czyli –
zamiast kolekcjonować brudne kubki w zlewie po każdej kolejnej wypitej herbacie
– umyj swój kubek od razu. Unikniesz w ten sposób nudnego i zajmującego dużo
czasu zmywania sterty naczyń. To samo tyczy się ścielenia łóżka, odkładania
ubrań na ich miejsce, ścierania okruszków z blatu i – tak, tak – nawet czytania i
odpisywania na krótkie maile. Jeśli coś zajmuje więcej niż 2 minuty, odłóż to
na czas przeznaczony na wykonanie tej czynności. Ale to, co zajmuje mniej – bez
sensu jest odkładać.
Zasada dzielenia
zadań na mniejsze dotyczy większych wyzwań niż zmywanie czy czytanie
maili.
Jeśli masz do zrobienia większe zadanie – napisać plan pracy, nauczyć
się na sprawdzian, przeczytać lekturę – rozbij je na mniejsze zadania. W ten
sposób łatwiej będzie Ci zacząć, realizację całego przedsięwzięcia lepiej
rozplanujesz sobie w czasie, a wykonanie każdego kolejnego etapu będzie Cię motywować
do dalszego działania – bo będziesz widzieć swoje postępy. Jak to zrobić? W przypadku
nauki do sprawdzianu, zamiast zapisywać na liście zadań do zrobienia „nauka do sprawdzianu”,
zapisz na przykład: „1. Zorganizowanie notatek i uporządkowanie ich. 2. Przeczytanie pierwszego
rozdziału z podręcznika. 3. Przeczytanie drugiego rozdziału. 4. Przeczytanie
trzeciego rozdziału. 5. Przeczytanie notatek, podkreślenie najważniejszych treści.
5. Nauczenie się notatek. 6. Powtórka wszystkich wiadomości”. Realizację
przedsięwzięcia możesz umilić sobie skreślaniem każdego kolejnego wykonanego
etapu w jakiś spektakularny, miły Twemu sercu sposób – wielką czerwoną kreską,
rozkosznym krzyżykiem tryumfu, chaotyczną długopisową bazgraniną itp. Cóż to jest za miłe uczucie!
Po zbiórce umiliłam sobie niedzielne wczesne popołudnie
miłym, wiosennym spacerem w towarzystwie kebaba w cieście (odradzam połączenie
kebaba w cieście ze spacerem w mundurze). Spacer mój skończył się w mieszkaniu,
kebab (w większości) skończył w żołądku. W mieszkaniu zastali mnie moi najmilsi
współlokatorzy, którzy z okazji wiosny spożywali wspólnie niedzielnego śledzika
na naszym prywatnym kawałku dachu. Nie przyłączywszy się do nich, jęłam
dopracowywać drugą w tym pięknym dniu zbiórkę.
Druga w tym pięknym dniu zbiórka była zbiórką Kręgu Zielonej
Beczki działającego w Orlim Gnieździe. Zaczęła się od harcu dla przybocznych. Ich zadaniem było zrobienie wspólnego zdjęcia w jak najwyższym miejscu.
Jeśli jesteście ciekawe, co jeszcze działo się
na zbiórce – zostańcie przybocznymi w Orlim Gnieździe. Nie ma innej drogi. Tym
niemniej zapraszam Was najserdeczniej!
Po zbiórce rozeszłyśmy się każda w swoją stronę. Trzem z nas
nie przeszkodziło to jednak w tym, by po pewnym czasie spotkać się znów w
jednym miejscu – na mszy. Po niej to, wciąż w mundurze, spacerem udałam się do
domu, planując pieczenie muffinów na pożegnalny poniedziałek w miłej mej, byłej
już, pracy. Choć plany, jak to plany, uległy pewnym modyfikacjom, muffiny
szczęśliwie powstały. Według przepisu mojego współlokatora Pawła, który
serdecznie, kończąc już moją opowieść, Wam polecam.
Przepis uniwersalny
na muffiny wszelkiego rodzaju
- 2 szklanki
mąki
- 1 szklanka
mleka, jogurtu lub innego nabiału konsystencji płynnej (lub choćby
płynnawej)
- 0,5
szklanki tłuszczu
- 2 jaja
- 1 łyżka
proszku do pieczenia
- to, co
jeszcze chcecie, by stało się zawartością muffinów (w moim przypadku było to
kakao i pokruszona czekolada biała słodka i brązowa gorzka)
Suche
składniki wymieszać razem, mokre razem, a potem jedne z drugimi.
Piec w temperaturze 180
st. około 15-cie minut.
phm. Emilia Sygulska HR
zasada dwóch minut - fantastycznie! nie wpadłam na to, by nadać temu nazwę i ubrać to w metodę. czyli mam już jedną więcej do zajęć o temacie jak powyżej. dzięki :)
OdpowiedzUsuń