środa, 5 marca 2014

Takie tam 1000 lat temu...

Ognisko? Nie tylko harcerskie.
Miecz i topór? Nie tylko w książce do historii.
Szycie? Niekoniecznie na maszynie.

Przekonałam się o tym dzięki urokliwemu hobby, któremu oddaję się od ponad 3 lat - rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej. Na czym to polega? Trochę na takich przeniesieniu się w dawne czasy, poznawaniu dawnych obyczajów i odtwarzaniu kultury minionych dni. Drużyna, do której należę zajmuje się rekonstrukcją w okresie VIII - XI wieku na terenach domniemanego państwa Wiślan, Wielkich Moraw, Rusi oraz Skandynawii. Ja jestem Wiślanką ;) (to nie był łatwy wybór! - "bycie" Wikingiem brzmi kusząco, lecz w końcu zwyciężył wewnętrzny patriotyzm). Żeby robić to dobrze, z głową i mieć z tego tytułu mnóstwo radości, w moim grafiku nie brak szeregu specyficznych aktywności.

Treningi

Walczę mieczem, co sprowadza się do tego, że jestem wojem (NIE rycerzem!!!!). Na treningach uczymy się nowych technik i doskonalimy stare, pojedynkujemy się, ćwiczymy szyki (czyli, hmmm, takie ćwiczenia grupowe – coś jak wtedy, gdy w harcerstwie zbieramy się w szeregu i wykonujemy komendy). Walczymy różnymi broniami, tj. toporami, mieczami, włóczniami, oszczepami, a to jeszcze nie wszystko. W sumie to główny powód, dla którego dołączyłam do mojej drużyny – nic nie poradzę na to, iż uwielbiam wysiłek fizyczny, średniowiecze i… no po prostu walka z mieczem to czadowa sprawa! ^^

Seminaria

Cóż, działalność w drużynie to nie tylko „stukanie się żelazem po głowach”, ale poszerzanie swojej wiedzy historycznej. Co prawda każdy z nas rozwija się pod kątem naukowym indywidualnie, lecz organizowane są również seminaria, na których dzielimy się zdobytymi informacjami. Dzięki temu poznałam lepiej historię swojego kraju, usłyszałam co nie co o miłosnych przepisach naszych przodków, przekonałam się jakie piękne przedmioty znaleziono niedawno podczas wykopalisk w Bodzi (na zdjęciu kaptorga http://pl.wikipedia.org/wiki/Kaptorga) oraz usłyszałam treści skandynawskich legend.

Wyjazdy historyczne

To imprezy, na których wskakuje się w dawne ciuchy, ozdabia często nie spotykaną dzisiaj biżuterią, rozbija obozowisko, rozpala ogień, nad którym wisi kociołek (zwykle) pełen kaszy (nigdy ziemniaków, ziemniaki są niehistoryczne). Tutaj żyjemy odrobinę jak wczesnośredniowieczni ludzie – nowoczesność niemile widziana (oprócz turystów, którzy nas odwiedzają)! To też okazja, by nauczyć się od innych drużyn czegoś nowego. W Krakowie też organizowana jest impreza historyczna! Jest to tradycyjna, krakowska Rękawka – już teraz zapraszam: 22 kwietnia pod Kopcem Krakusa 

Rzemiosło

Dotknęłam różnych dziedzin. Zdecydowanie wyćwiczyłam się w szyciu (ubrań, namiotów, odzienia ochronnego – do wyboru, do koloru; aha, i koniecznie ręcznie!), zdarzyło mi się zrobić rękawicę bojową, skórzaną pochwę na miecz, tarczę, wypleść krajkę (na zdjęciu; tak wygląda pierwowzór naszych instruktorskich krajek J), uszyć buty, utwardzać skórę woskiem pszczelim… To niesamowite jak hobby może poszerzyć horyzonty.



To wszystko, co napisałam to tylko esencja tego, czym się zajmuję. Jednak konkluzją jest fakt, iż stanowi to sposób na poznanie dziejów naszych słowiańskich przodków i zwrócenie uwagi na to, że historia jest naprawdę ważna dla młodych ludzi. Dobra, koniec tego pisania, dzisiaj szyłam sobie nową kieckę, a teraz pora cisnąć pompeczki przed treningiem.

Dobromiła

PS: Oczywiście, gdyby nie odtwórstwo, nie miałabym najcudowniejszych zaręczyn na świecie! W klimacie topienia Marzanny (bóstwo słowiańskie symbolizujące zimę), śniegu i dawnych obrzędów (chlebek to fantastyczna niespodzianka od drużynników).


1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy wpis :) Proponuję jednak wrócić do pierwotnej stylistyki bloga czyli opisanywania konkretnego dnia z życia kolejnych małopolskich instruktorek, a nie naszej ogólnej aktywności.

    OdpowiedzUsuń