poniedziałek, 18 listopada 2013

O jeździe samochodem, siedzeniu przy stole i prowadzeniu badań


poniedziałek, godzina 19:00

Właśnie wróciłam z pracy do domu. Powiem wam szczerze, że jazda samochodem, codziennie 30 km w jedną stronę, ma wiele wad (trzeba wcześniej wstać, bo mieszka się dalej, nie można wyskoczyć do domu po to, czego się zapomniało, itp.), ale z drugiej strony bardzo lubię ten czas (ok. pół godziny), kiedy koncentrując się na drodze, powoli hamuję w sobie to, czym przed chwilą żyłam na kampusie i wracam do tego, co jest w domu (druga rzecz: po prostu cenię sobie mieszkanie w Niepołomicach:) ).

W skrócie rzecz ujmując dzisiejszy dzień koncentrował się na pracy z ludźmi, zaczynając od "odprawy", którą rozpoczynamy każdy nasz tydzień spotykając się w ośmio-osobowym zespole, dzieląc się tym, co jest ważne, zadając sobie na wzajem pytania, próbując dojść do nowych rozwiązań, poprzez prowadzenie zajęć, po ustalanie na szybko ostatecznego tytułu wystąpienia na konferencję, która odbywa się jeszcze w tym miesiącu, po ustalenia dotyczące wizyty studyjnej do Belgii (która już na początku grudnia) i przez wiele innych spraw, a także nagrywanie wypowiedzi o sobie dla zupełnie nieznanych sobie osób (w ramach projektu badawczego IBE, w który się zaangażowałam niedawno dotyczącego funkcjonowania szkoły w środowisku lokalnym, zaciekawionych odsyłam do strony: http://eduentuzjasci.pl/pl/badanie-wspolpracy.html), aż po seminarium badające postępy w moim doktoracie.
Swoją drogą zastanówcie się na szybko, o czym powiedziałybyście na swój temat (mając kilkanaście sekund) do zupełnie nieznanych osób, do których macie przyjechać na badania? To nie takie proste, jak przynajmniej mi się wydawało. 

Ale zostawiam to wszystko na razie, bo bardziej chciałabym się z wami podzielić tym, co ma dla większe znaczenie i wiąże się z domem, do którego właśnie wróciłam. Otóż w niedziele (z racji moich urodzin) zorganizowaliśmy z Pawłem rodzinny obiad u nas w domu. Nie poszliśmy na łatwiznę, bo przygotowane potrawy były w dużej mierze premierami (ja wychodzę z założenia, że trzeba robić to, co się umie i zna, na szczęście mój mąż nie - za co mu bardzo dziękuję). 
W każdym razie przygotowaliśmy między innymi: schab w sosie jabłkowym, na pierzynce z smażonych talarków ziemniaczanych z serem, pomidorem i brokułami. POLECAM GORĄCO!
Co prawda przygotowując to spotkanie bardziej odpowiadałam za dekoracje niż za potrawy, ale mojego autorstwa były dwie tarty (malinowa i jabłkowa), no i pochwały jednak szły na wspólne konto. 

Taki czas jest wspaniały, kiedy można razem usiąść przy stole, porozmawiać, zjeść coś pysznego, ogrzać się ciepłem z kominka… Pomimo przygotowań od rana i sprzątania domu od soboty, mam poczucie, że to był dobry czas, którego ostatnio bardzo mi brakowało.
  
Kolejna uroczysta kolacja, którą mamy zamiar przygotować u nas w domu to wigilia na kilkanaście osób, trzymajcie kciuki!

pozdrawiam ciepło 
Laura  

1 komentarz: