sobota, 16 listopada 2013

O bieganiu, gotowaniu i rybkach :)

Cześć, czuwaj!
Z tej strony phm. Basia Danecka. Dzisiaj sobota. Nie wiem jak Wam minęła, ale dla mnie - intensywnie i szybko. Siedzę właśnie pod kołdrą, z kubkiem ciepłej herbaty w zasięgu ręki i cieszę się, że jutro nie muszę wstawać o 6:00, ale mogę spać do woli, a przynajmniej tyle, na ile pozwoli mi Lenka (weekendowy ekspert w budzeniu rodziców i tygodniowy ekspert w "śpię jeszcze trzy minutki, mamo" :)) Czterolatka nie odgadniesz - powiem Wam to nie tylko jako mama, lecz także jako ktoś, kto przebywa na co dzień z osiemnastką przedstawicieli tej grupy wiekowej :) Dotyczy to wielu codziennych spraw - poczynając od ubierania, poprzez jedzenie, a na zabawie skończywszy. Ale ponieważ lubię niespodzianki, a także lubię wyzwania, to nie wyobrażam sobie, że mogłabym pracować gdzie indziej niż w przedszkolu. 
Dzisiaj mierzyłam się z innym wyzwaniem - rano prowadziłam szkolenie dla nauczycieli. I choć poziom stresu z tym związanego był spory, to oceniam, że było bardzo przyjemnie - zwłaszcza, że rozmawiałyśmy z paniami o bardzo miłych sprawach - masażykach dla dzieci. A że wypróbowywałyśmy je  na sobie, więc tym bardzie było przyjemnie.
A potem pędziłam (a w zasadzie pędziliśmy z Michałem, bo on też się dzisiaj szkolił) do domu jak na skrzydłach, bo nasza Lenka miała wrócić od dziadków, u których była od wczoraj. (W tym miejscu chcę podziękować Dziadkom, którzy są dla nas dużym wsparciem opiekuńczym, mimo że mieszkają w Chrzanowie - Mamo, Tato - dzięki :)) I tak zrobiło nam się familijne spotkanie przy stole, z herbatą i domowym ciastem od babci... Lubimy spotkania przy stole :)
Popołudnie minęło nam na wspólnym pichceniu - sprawdziliśmy nowy przepis, który serdecznie polecamy: http://www.kuchnianadatlantykiem.com/2010/01/tartiflette-czyli-co-jedza-sabaudzcy.html
A wieczorem starczyło jeszcze czasu na zajęcie się naszymi domowymi pupilami. Ostatnio zrobiło się w naszym akwarium ciasnawo, przyrost naturalny przerósł możliwości zbiornika. Zarzuciliśmy sieci i wyłowiliśmy dwudziestu "ochotników".  Lena pożegnała się z nimi słowami "Żegnajcie rybeńki, pa pa..." i rybki znalazły nowy dom w sklepie zoologicznym...
A teraz jest już późny wieczór i marzę o tym, by pójść spać... Niestety nie mam dla Was żadnego zdjęcia, ale postaram się nadrobić to jutro. Uściski dla Was! Pogodnej niedzieli! Czuwaj!

1 komentarz: