Nigdy w zyciu
nie przypuszczalam, ze ktoregos dnia bede mieszkala w akademiku. W Krakowie
jest wszysto czego potrzebuje, wiec dlaczego mialabym go opuscic. Jednak stalo
sie- jest poniedzialek, 20 pazdiernika, a ja otwieram oczy i patrze na
umywaleczke, ktora wraz z lozkie, biurkiem, szafa i komoda stanowi wyposazenie
mojego malenkiego pokoju. Z przerazeniem spogladam na telefon i odkrywam, ze znowu
zapomnialam wlaczyc budzik. To oznacza, 50 min, aby sie ubrac, umyc, zjesc
sniadanie I odbyc 25 min spacer do depratamentu- challenge accepted. Jakims
cudem o godzinie 9 siedze w sali wykladowej i czekam az wykladowca zacznie
wtlaczac mi do glowy wiedze zwiazana z matrycami i wektorami.
Dwie I pol
godziny pozniej jestem z powrotem w moim pokoju. Z pewnym uczuciem zazdrosci
odkrywam, ze kolega z pietra wlasnie wstal I powoli zmierza do lazienki. Szybka
wymiana zdan, on pyta sie mnie jak wyklady, ja dowiaduje sie, co dzialo sie na
imprezie u kolezanki wczoraj w nocy. Zostawiam rzeczy u mnie w pokoju I biegne
na gore, aby przywitac sie z pozostala 10 moich nowych znajomych, ktorych rano
oczywiscie nie widzialam. Pukam do kazdego pokoju, polowa z nich jest pusta (w
koncu nie tylko ja mam zajecia) z pozostalych witaja mnie usmiechniete twarze.
Jest tu sporo
rzeczy, do ktorych musze sie przyzwyczaic. Przede wszystkim: nigdy nie zamykaj drzwi! Gdy
tylko jestes w pokoju zostaw je otwarte, aby kazdy mogl wpasc na chwile. Tutaj
kazda najmniejsza czynnosc staje sie spoleczna- wyjscie do sklepu, pranie,
gotowanie- zawsze znajdzie sie ktos, kto takze musi ja wykonac, nigdy nie
jestes sam.
Powoli zbliza
sie czas lunchu. Zbiera sie nas spora grupka, ktora planuje isc do OKB, aby
zapchac sie kanapkami i w tym stanie przetwac do kolacji. Po dwoch tygodniach
wielka drewniana sala (dokladnia taka jak w Harrym Potterze), w ktorej jemy
dalej napelnia mnie zachwytem. Dzis jednak korzystajac z ladnej pogody wybieramy
stolik na polu przy rzeczce, po ktorej turysci plywaja gondolami. Podczas
jedzenia rozmowa jak zawsze schodzi na angielksa polityke L Kiedys moze bede w stanie zabrac glos w tej dyskusji, na razie
tylko siedze I slucham.
Najedzeni
wracamy do domu I udajemy sie pouczyc. Jednak, gdy w jedym miejscu mieszka 12
osob nie jest to wcale proste. Tym razem, nie zwarzajac na zasade otwartych
drzwi, wyjmuje ksiazke regualmow, ktorego uzywam jako stopper I zamykam sie w
moim pokoju liczac na chwile spokoju. Udalo sie J do
piatej nieprzerwanie skupiam sie na nauce.
Godzine przed
kolacja stawiam sobie kolejne wyzwanie: musze nareszczie zrobic pranie. Od
tygodnia mu nie podolalam. Kolejne podejscie I kolejna porazka, znowu wszystkie
pralki zajete. Bede musiala chyba jt wstac o 6 I moze wtedy sie uda.
Po kolacji kazdy
z nas rozchodzi sie na spotanie innego stowarzyszenia. Tu jest tyle do wyboru-
kazdy znajdzie cos dla siebie. Ja mam dzis w planie udac sie na MUN i wraz z 15
innymi delegatami radzic na epidemia eboli w zachodniej Afryce. Nora I Jasper
ida sie wspinac. W czasie gdy Tom postanawia zobaczyc grupe komikow.
Kolo 9.30
spotykamy sie znowu w pokoju Nory, kazdy pijemy hetbate z mlekiem, jemy
herbatniki (to takie angielskie :),. Nora lezy na ziemi I stara sie skupic na
obrazie, ktory maluje, kazdy narzeka ile
ma pracy, ale jakos nikomu nie jest spieszno do nauki. Ja wlasnie sie aljenuje
opisujac, co sie dzis zdarzylo. Mysle, ze juz pozostaniemy w takim stanie az do
momentu, w ktorym bedziemy mogli pojsc spac ;P.
Powoli mysle o
jutrze: w planie mam wyklady rano, moj pierwszy tutorial, pierwsza sesje
squasha, a potem trening wioslarski. Wydaje mi sie, ze minie jeszcze duzo czasu
zanim bede mogla opisac “zwykly” dzien. Jest tu tyle rzeczy nowych, poczawszy
od codziennych czynosci, ktore sa takie inne, gdy mieszkam sie w akademiku,
przez system edukacji, az po cala game zajec pozniej. Moze kiedys uda mi sie
wpasc w rutyne, jednak na razie ciesze sie kazda chwila I dosiadczeniem tutaj J.
pwd. Ania Białas wędr.
drużynowa 18 KDH Dudlebowie
obecnie studentka Oxfordu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz