poniedziałek, 27 października 2014

Spotkanie z katem i z domieszką elegancji.

Nie lubię, nie muszę rano wstawać. Chyba, że świecie słoneczko i śpiewają ptaki. Dziś jest ponuro i mgła. Do mojego planu dnia pasuje idealnie. Zawodowo zajmuję się tworzeniem całości z wielu części. Moja imienniczka z pracy powtarza od ponad dwudziestu lat, że sprzedajemy marzenia. Ja upieram się, że to fragment życia człowieka. Do celu, bo to rejon Bramy Floriańskiej, mam 20 minut. Spotykam się z katem!? Urocze miejsce- lochy, piwnica, klimacik, że hej! Następny mój cel to: dzwonki za konających, łańcuchy kościelne, zegar- a na nim sentencja ”Dni nasze są niby cień na ziemi i nie ma żadnego przedłużenia”. Dalej: narzędzia tortur, Madonna od zarazy i światło, kuny, Kaplica Złoczyńców. Może dorzucę jeszcze Białą Dama spacerującą po krużgankach w ciemności, Rękę Prawdy, Lustro Twardowskiego, koguta i pająka. Czas na kawkę i zmianę klimatu. Lubię to miejsce, bo w bramie często wita mnie kot. Kot ma na imię Hipolit. Jest żywy, aby nie było wątpliwości i mieszka w starej krakowskiej kamienicy. Ma tu dużo gości, pewnie polubił też kawę. Jest zimno. Mała czarna dobrze mi zrobi. Prasówka i zmiana kierunku. Będzie elegancko. Kapelusze- rzecz niezwykła. Kiedyś nieodzowny element garderoby, bez którego żadna dama nie wychodziła z domu. Byłam w tym miejscu, ale potrzebuję ciekawych opisów i materiałów. Spotkanie jest nieformalne- bo dzisiaj tu się nie wchodzi. Dama z przełomu XIX i XX wieku- ile potrzebowała czasu, aby wyjść modnie ubrana na Rynek? Strój odzwierciedlał status społeczny, światopogląd, wiek i stan cywilny.
Bez kapelusza ani rusz. Inny na wieczór, do teatru, na spacer i oczywiście zależny od pór roku. Dużo tajemnic kryje moje miasto. Jeszcze informacje płynące z rynku, element ryzyka, konstruowanie produktu, preferencje turysty, metody, narzędzia sprzedażowe. To nudniejsza część mojej pracy tego dnia. Ja najbardziej lubię wychodzić na pole.…

hm Kinga Adamusik HR
Przewodnicząca Kapituły stopnia HR


Kapelusz nr 1, rok 1910



 Kapelusz nr 2, rok 1910

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz