Jak mówi chłopak mojej siostry ,,sen jest dla słabych”.
Czyli o wtorku we czwartek.
Długo zbierałam się do
opisania swojego dnia. Wreszcie się udało.
Jest wtorek 21.10. Budzę się o 3:55. Podnoszę głowę, parzę
na okno- ciemno, brzydko. Nie wstaje. Po chwili jednak przypominam sobie, że
dziś jest ten dzień, do którego przygotowywałam się od dawna. Ostatnie 2
tygodnie były bardzo intensywne. Dziś audyt SGS zintegrowanych systemów BHP i
OŚ, sprawdzają zgodność norm OHSAS 18001 i ISO 14001. Strasznie brzmi, prawda?
O 4:20 wygrzebuje się z łóżka. Dnia poprzedniego, a tak naprawdę jakoś około
północy postanowiłam, że skoro audyt zaczyna się o 8;00, to pojawie się w pracy
o 6:00, aby dokończyć tematy, których
nie udało się zamknąć w poniedziałek. Na szczęście przygotowałam sobie ubrania przed
spaniem. Muszę się jakoś ładniej ubrać i uczesać, bo w końcu przyjedzie dwóch
ważniaków w garniturach. O 5:15 jestem już w autobusie i podążam do Skawiny. O
tej godzinie, licząc dwie przesiadki, jadę jakieś 40 minut. Normalnie ponad
godzinę, a w godzinach szczytu nawet 1,5- 2 h. Dojeżdżam do Skawiny. Jest ok.
6:00. Biedronka, którą codziennie mijam jest dopiero czynna od 7:00, więc muszę
się dziś obejść bez soku. Jako, że firma w której pracuje, rozbudowuje się na potęgę, muszę przejść
przez klaustrofobiczny tunel między dwoma placami budów. Jestem jedną z trzech osób w biurze. Od razu
biorę się do pracy. A tak, o tym jeszcze nie wspomniałam. Odbywam staż w dziale
prawnym, BHP i OŚ w Valeo w Skawinie. Miał to być tylko staż na wakacje…
Pracuję już tam od sierpnia 2013r. Lubię swoją pracę. Mam świetnych
przełożonych. Nie dadzą mi krzywdy zrobić. I to chyba ze względu na nich tak dobrze
mi się tam pracuję i jakoś daję radę godzić to ze studiami. Wracając do
wcześniejszego wątku. Chodzę po biurze z zawrotną prędkością. Jest mi nawet
trochę głupio i zastanawiam się jakim muszę być pociesznym widokiem o 6:00 rano
we wtorek. Czas nieubłaganie mija. O 7:30 przychodzi Bogusia, moja bezpośrednia
przełożona. Szybka wymiana informacji i dalej do pracy. No i ładnie… 8:00
spotkanie rozpoczynające audyt, a ja mam jeszcze tyle pracy, że się nie
wyrobie.( Jest taka zasada, że na każde takie spotkanie są zapraszani
managerowie, osoby odpowiedzialne za dany dział, który będzie audytowany i Dyrektor.)
Nie poszłam. Cóż zrobić. Może innym
razem. Znowu biegnę do drukarki, aby odebrać potrzebny mi dokument. I nagle słyszę
bardzo donośny głos Dyrektora ,,Agata, dlaczego nie było Cię na spotkaniu
otwierającym. Najważniejszej osoby!” Dosłownie zrobiłam się czerwona, nie
wiedziałam co odpowiedzieć. ,,Bo ja mam jeszcze strasznie dużo pracy”- próbowałam
się wytłumaczyć z niewinnym wyrazem twarzy, totalnie wybita z rytmu. I po
prostu pobiegłam dalej, zamiast się zatrzymać. Co za wstyd. Po tym tekście można
wywnioskować, że jestem jakąś szychą. Nie, nic bardziej mylnego. Po prostu
przed audytem wysłałam masę e-maili do całego Zakładu w związku z wizytacją.
Plus, to ja wysyłałam zaproszenie w imieniu Wojtka- managera naszego działu- na
spotkanie otwierające. I nie przyszłam na spotkanie, którego byłam
organizatorem. Zabawne. Mimo wszystko miło było usłyszeć taki tekst z ust
Dyrektora. Chyba mnie lubi, bo na innych krzyczy, a na mnie nie. Specyficzna
osoba. Tak, jest się czym chwalić.
Szybki obchód po Zakładzie z audytorami. Wiecie jak miło się
robi człowiekowi, jak audytor sprawdza daną rzecz, dokument i nie ma się do
czego przyczepić? Widziałam jak Wojtek patrzył z rozbawieniem na moją dumną
minę.
Audyt leci powoli. Wykręcam się od siedzenia w jednej sali konferencyjnej
ze wszystkimi i wracam do biurka. Tam mogę jeszcze trochę popracować.
Jest 13:00, wybieramy się na lunch. Czas szybko mija. Jest 14:00, zbieram się na
zajęcia. ( Jedną z niewielu rzeczy, która podoba mi się w organizacji prawa na
UJ, to to, że można samemu wybrać sobie przedmioty i ustalić plan zajęć). Jeszcze
przed wyjściem udaje mi się wykręcić z kolacji biznesowej z audytorami. Zajęcia
do późna, spotkanie z hufcową. Ciężko
byłoby pogodzić wszystko. Pójść na zajęcia, spotkać się z Gosią, jeszcze w
międzyczasie wrócić do domu, przebrać się i polecieć na kolację. Poza tym
oprócz dobrego jedzenia nie ma nic specjalnego w takich kolacjach.
Czeka mnie godzinna podróż w MPK, tym razem tylko z jedną
przesiadką na Czerwonych Makach. Nauczyłam się wykorzystywać swój czas
do granic możliwości. Mam taką zasadę, że jadąc do pracy czytam książkę, a wracając z niej uczę się na
zajęcia. Często udaje mi się przeczytać w komunikacji miejskiej jedną książkę
na tydzień.
Wreszcie docieram na ćwiczenia z Prawa pracy. O wiele
przyjemniej uczy się o czymś, o czym ma się jakieś pojęcie. Dzięki mojej pracy
mam teraz pewien komfort. Później czekają mnie ćwiczenia z Prawa Prywatnego Międzynarodowego.
Strasznie lubię ten przedmiot, może dlatego że prowadzący jest konkretny i
rzeczowy. O 19:00 umówiłam się z moją hufcową Gosią Porębską w cafe Magia przy
Placu Mariackim. Wreszcie pojawia się Gosia, zaczyna się dluuuuga rozmowa.
Wyciągnęłam nawet kalendarz, aby notować sobie najważniejsze rzeczy. Po 21:00
zbieramy się do domu. Idąc z przystanku do domu dzwonie do najbardziej
wyrozumiałej osoby w moim zabieganym życiu. Jednak po 3 minutach rozmowy muszę
zrezygnować z rozmowy z Tomkiem, bo trzęsę się z zimna i nie jestem w stanie
normalnie mówić.
Na Płaszów docieram ok. 21:40. W domu panuję totalna cisza.
Wszyscy śpią. Tak to jest jak ma się młodsze rodzeństwo. Jestem już trochę
zmęczona po całym dniu, ale musze odpisać na kilka harcerskich e-maili, dodatkowo
czeka mnie nauka na prawniczy francuski. Nie wiem dlaczego, ale wymarzyłam
sobie, że kiedyś będę pracować w Ambasadzie francuskiej. Z tego co pamiętam już
wieku 6 lat wymarzyłam sobie prawo. Zawsze podobało mi się jak dziadek siedział
w kancelarii, jeździł na sprawy lub wieczorami siedział nad stertą papierów.
Dziś marzy mi się ambasada. Dlatego też za rok zamierzam zapisać się do Szkoły
Prawa Francuskiego.
Jest już strasznie późno. Wreszcie znajduję czas, aby
oddzwonić do Tomka. Daje mi się wygadać, podzielić emocjami z całego audytu.
Natomiast ja muszę wysłuchać kilku mądrych zdań na temat tego, że powinnam
więcej o siebie dbać i więcej spać. A ja niestety za każdym razem odpowiadam,
że nie potrafię i nie mogę sobie na to pozwolić, bo po prostu na obecną chwilę się nie da. Rozmowa
pochłonęła trochę czasu. Jest już 1:00, a to oznacza, że zostało mi 4 godziny
na sen. Jutro druga część audytu. Biorę szybki prysznic, wskakuje do łóżka. Cudowne
uczucie, kiedy wreszcie można chwilę odpocząć.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Ciekawostka: ostatnio czytałam na temat urządzenia, którego
twórcami są polscy studenci. Jest to specjalna elektroniczna maska, która
sprawia, że zamiast 7 godzin snu może nam wystarczyć zaledwie 2-3 godziny.
,, W jaki sposób działa urządzenie? W obudowie umieszczono specjalistyczne układy,
które analizują fale mózgowe, ruchy gałek ocznych, ruchy mięśni twarzy i inne
dane. Te przesyłane są bezprzewodowo do smartfona. Na tej podstawie specjalne
oprogramowanie tworzy swego rodzaju mapę naszego snu. Zadaniem maski jest
zmiana naszego snu z "monocyklicznego" na "policykliczny".
W pierwszym przypadku do osiągnięcia fazy REM (w której nasz mózg się
regeneruje) potrzebujemy nawet 90 min. W przypadku snu polifazowego fazę REM
osiągamy niemal natychmiast.(…) Maska spełnia też jeszcze jedną funkcję znaną z
wielu aplikacji na
smartfony
- obudzi nas w odpowiedniej fazie snu - wtedy kiedy wyjdziemy z fazy REM. Jak
wiadomo moment wybudzenia ma kluczowe znaczenie dla naszego samopoczucia -
wybudzenie z głębokiego snu może skończyć się poczuciem niewyspania, rozbicia.
Najlepiej dla naszego organizmu jest budzić się kiedy sen jest płytki. NeuroOn
pomoże nam włączając alarm w odpowiednim momencie.”
Od tego momentu zapragnęłam to mieć!
pwd. Agata Andrzejewska HR
drużynowa 28 KDH Buki