poniedziałek, 8 września 2014

Podgórskie gromady poszukujące zaginionych legend..

Dzień zaczął się dość wcześnie.. Trzeba było wstać chwilę po 6, bo o 8 zbiórka pod zuchówką. Ogarnąć się szybko, wziąć co trzeba i lecieć. Na miejscu czekały na mnie już zuchy, przedstawiały się, bo były też te nowe, rozmawiały, zabawiały w kolory. Przyjechała spóźnialska Madzia, więc mogłyśmy wyruszyć na mszę do Idziego. Po drodze spotykałyśmy przeróżne osoby: miłego Pana, który zaczął nam opowiadać historię ruchu zuchowego, ZZ-t Amarany, Wilki, Anię Heilman i można  by jeszcze tak wymieniać i wymieniać..

Wzięłyśmy udział we mszy. Podczas, której Kaja ogarnęła, że nikt nie pojechał rozstawić gry..(!!!) Szybko się zorganizowałyśmy i zadania podjęła się Agata z Olgą. Po mszy w pełnym słońcu czas na chwilę odpoczynku. Każdy głodny, każdy coś. Zaradne Skrzaty piją, Zielone Bractwo je, a Puszward sam nie wie, czego chce. Wszystkie obwarzanki pokupowały, żeby humory nam nie opadły zebrałyśmy się, by zagrać w "Fryzjera". Hela coś marudziła, nie chciała się bawić.

 Kaja dzwoniła do dziewczyn, co z grą - nie odbierały, po tysięcznej próbie się udało, wyruszyłyśmy na kładkę bernatkę. Tam dowiedziałyśmy się, że z wielkiej księgi legend zaginęły strony, bez których nie będzie mogła już ich przekazywać z pokolenia, na pokolenie, zostaną one z biegiem czasu zapomniane. Dostałyśmy mapki z punktami, do których po kolei się udawałyśmy. Wykonywałyśmy różne zadania, a to układałyśmy piosenkę, a to teatrzyk, coś się dowiadywałyśmy od przechodniów, czy rozwiązywałyśmy sudoku. Za każde wykonane zadanie otrzymywałyśmy części legendy. W czasie przejść z punktu, na punkt śpiewałyśmy, znaczy zuchy beze mnie ;p.


 Po wykonaniu zadań spotkałyśmy się w Parku Bednarskiego, gdzie przedstawiałyśmy nasze teatrzyki.


Nastała już nasza godzina, gdzie musiałyśmy się zbierać, lecieliśmy pędem na tramwaj. Każda z nas wróciła z uśmiechem na twarzy. Kiedy dotarłam do domu czekały na mnie maile, za raz miała przyjechała moja siostra Lila (prawie 2 lata). Obiecałam tacie, że się nią zajmę, wtedy nie wiedziałam jeszcze na co się piszę. Brat mnie prosił, żebym Korkiem też się zajęła (druga siostra, 10 lat). Myślałam spoko, da się zrobić. Poleciałyśmy do piaskownicy, pograć w piłę, pobiegać, pozjeżdżać na zjeżdżalni, na lody, bo z "nianią" są najpyszniejsze. ;p Zawiozłyśmy Lilę do taty, trochę mu pomogłam. Podwiózł nas do domu, żeby zyskać czas. Wbiłam na maila, zjadam w końcu coś innego niż lody, odpisywałam wszystkim po kolei: rodzicom, harcerką, szkole. Oooo, szkole. Nie było mnie dwa dni (zaciąg), a tu już sprawdzian... Wypełniam dokumenty, liczę, analizuje wskaźniki, opisuję je, zajmuje się pasywami, aktywami. Zegarek piszczy, wybija pierwsza, ciężkie życie przyszłego ekonomisty się kończy, czas na zasłużony odpoczynek!

P.S. Teraz posiadamy aparat, który robi nam piękne zdjęcia, nieco więcej z gry można zobaczyć tutaj: https://drive.google.com/folderview?id=0B3Vz4zXp6FUuWU50ZXVBblJjNjA&usp=sharing zapraszamy! :)



pwd. Marta Zając wędr.
drużynowa 3 PgGZ "Zaradne Skrzaty"
Hufiec Zuchowy Kraków-Krowodrza "Tajemniczy Ogród"





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz