piątek, 5 września 2014

Białystok+Zabrze+Sosnowiec +Kraków = 2 dni+1200 km

Ostatnio w ciągu dwóch dni musiałam odbyć podróż do Białegostoku i z powrotem a potem następnego dnia do Zabrza. A wszystko dlatego, że postanowiłam studiować poza Krakowem.
Zaczęło się pobudką o 3 rano we wtorek, na szczęście jechałam autem, ale i tak, kto normalny wstaje o takie godzinie. Przed nami ponad 500 km. Jedziemy i jedziemy, nic szczególnego się nie dzieje do czasu postoju gdzieś niedaleko Mińska Mazowieckiego. Zatrzymaliśmy się na postój. Poszłam rozprostować kości do pobliskiego lasu, a tam moim oczom ukazał się piękny i dorodny Kozak (grzyb). Posiadając wrodzony instynkt grzybiarza nie mogłam poprzestać jedynie na jednym okazie, szybko zwołałam tatę i razem udaliśmy się w las. Po 30 minutach mieliśmy już 2 pełne siatki. Uzbierać mogliśmy więcej, ale że jako jeszcze kilka godzin drogi przed nami musieliśmy kontynuować podróż. Do Białegostoku dotarliśmy ok godziny 11. Zrobiliśmy krótkie rozeznanie i podjechaliśmy pod Uniwersytet Medyczny w Białymstoku, który nazywa się Pałacem Branickich i rzeczywiście wygląda jak pałac! Z tyłu znajduje się piękny ogród! Aż żal  opuszczać taką piękną uczelnię!



Naszą uwagę zwrócił protest rolników z Podlasia, który miał też miejsce tego dnia. Pod Urząd miasta, który znajdował się niedaleko zjechało się wiele rolników  w przeróżnych maszynach. Ich celem chyba było również utrudnienie oddychania ludziom, ponieważ zwieźli coś, co tak przeraźliwie śmierdziało! Tak czy siak, mieli chwytliwe hasła demonstracyjne


  No ale trzeba było już wyjeżdżać, ponieważ wszystkie ważne dokumenty zabrane. Opuściliśmy Białystok ok. 14 i na 22 dopiero byliśmy w domu, bardzo zmęczeni. Ale to nie koniec, bo następnego dnia z rana wyruszyłam w kolejną podróż tym razem do Zabrza. Jest pięknie, nie ma korków, jedziemy autostradą. Mogłoby tak zostać gdyby nie obraz jaki nam się ukazał - wszędzie jakieś wysokie budowle, pomniki górników, odpadające tynki, szaro i buro. Piękny Białystok zamieniłam właśnie na coś takiego tylko dlatego, że bliżej do domu i znajomych.  Po odnalezieniu dziekanatu wydziału lekarsko-dentystycznego oddałam wszystkie dokumenty. Potem udałam się zapoznać z"dzielnią", przeraził mnie fakt spędzenia tam 5 lat. Ale myślę, że nie będzie tak żle, bo w sumie i tak nie będę miała czasu aby robić coś poza nauką. No ale nie byłabym sobą gdybym po drodze wracając do Krakowa nie wstąpiła do Fashion Outlet, który znajdował się w Sosnowcu. Oniemiałam gdy tam weszłam, wszystko skojarzyło mi się z ulicą Pokątną i Harrym Potterem.


Żeby sobie w końcu odpocząć i rozprostować kości zaraz po powrocie ze Sląska udałam się na odprawę szczepu. No i koniec opowieści :P

Małgorzata Boligłowa
drużynowa 13 KGZ "Gromady Libuszy"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz