sobota, 12 kwietnia 2014

Koniec semestru w Aberystwyth

Normalnie w każdy piątek drugiego semestru mieliśmy trzy wykłady – Microbial Diversity, Animal Diversity, Metabolism. Tym razem jednak z racji tego że był to już ostatni dzień zajęć i większość modułów skończyliśmy, mieliśmy tylko powtórkę z Animal Diversity. Jo – koordynatorka modułu, która prowadziła wiekszość wykładów, w niecałą godzinę  podsumowała materiał z całego semestru.

Slajd z wykładu












Myślę że większości studentów, tak samo jak mi, uświadomiło to jak dużo trzeba będzie powtórzyć przed egzaminem. Ten moment grozy trwał jednak tak jak wspomniałam niecałą godzinę i kiedy pod koniec wykładu Jo życzyła nam  powodzenia na sesji, każdy myślał już tylko o tym że zaczyna się przerwa świąteczna. Kiedy wszyscy studeci z IBERS (nasz wydział – Institute of Biological, Environmental and Rural Science) żyli myślą o powrocie do domu a wcześniej o wieczornych imprezach, ja musiałam zajść do laboratorium i zabarwić szalki petriego na których na żelu agarozowym kiełkowały nasiona rośliny o nazwie Lobelia. Razem z moim Tutorem prowadzimy badania na trzech gatunkach roślin i sprawdzamy czy ich kiełkujące nasiona wydzielają proteazy, czyli enzymy trawiące białka. Muszę przyznać że kiedy Dave (mój Tutor) zaproponował mi te badania myślałam że jako studentka która ukończyła dopiero pierwszy semestr, będę przysłowiowo tylko myć probówki i przyglądać się temu co robi Dave. Okazało się jednak że fakt iż przez rok studiowałam chemię w Polsce dał mu pewność że świetnie poradzę sobie w laboratorium sama i tym sposobem większość rzeczy robię rzeczywiście sama i później wspólnie omawiamy wyniki.

Laboratorium
Trzy szalki petriego z żelem agarozowym, żelatyną i nasionami Lobelia zabarwione Coomasi blue

Po około godzinie spędzonej w laboratorium biegnę do restauracji która jest naszą stołówką na kampusie, żeby zdążyć na obiad. Po pysznym, wegetariańskim obiedzie pędzę do Academic Office żeby odebrać ostatni brakujący dokument który muszę wysłać do Szwecji – jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, przyszły rok spedzę na Uniwersytecie Umeå w ramach Erasmusa. Jest godzina 14.30 kiedy wracam do akademika. Wyjeżdżam co prawda dopiero w poniedziałek ale już tak bardzo nie mogę się doczekać kiedy znowu zobaczę moja rodzinę i przyjaciół, że zaczynam się pakować. Okazuje się że mam więcej rzeczy niż mi się wydawało i gdyby nie fakt że będę wracać samochodem ze znajomym rodziców to nie mam pojęcia jak bym wszystko ze sobą zabrała. Po mniej więcej trzech godzinach patrzę na swój prawie pusty pokój który wygląda tak jak wyglądał pod koniec września, kiedy tu pierwszy raz przyjechałam. Nie mogę uwierzyć że ten czas tak szybko minął. Pamiętam jak bałam się, że sobie nie poradzę – głównie ze względu na język. Co innego znać angielską gramatykę i słówka używane w życiu codziennym a co innego uczenie się fizjologii, genetyki czy biochemii. Ale dałam radę i wcale nie było tak ciężko. I wszystkim którzy się wahają chcę powiedzieć że Wy też dacie radę! Myślę też że każdy się ze mną zgodzi, że żadna szkoła językowa nie da wam tego co studia w obcym języku.

Wieczorem wychodzimy na imprezę żeby uczcić koniec zajęć. Impreza kończy się bardzo późno lub bardzo wcześnie, zależy z jakiej perspektywy to oceniać. Jest godzina 12.30 następnego dnia kiedy kończę ten wpis. Zaraz będziemy szli na obiad więc muszę kończyć. Do zobaczenia w Polsce!

pwd. Aleksandra Kopytek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz