Momentem
kulminacyjnym całego roku pracy w szkole była wczorajsza GALA
końcorowoczna, podsumowująca także 25 lecie działania Społecznej
Trójki. Jest to spotkanie uczniów, rodziców, nauczycieli,
absolwentów i sympatyków na spektaklu przygotowanym pod kierunkiem
nauczyciela teatru przez szkolną społeczność. Występujemy na
deskach Teatru Ludowego. Jest profesjonalnie i godnie. W tym roku
miałam w niej podwójny udział:
1.
byłam suflerem prawokulisowym na 2,5 godzinnym przedstawieniu – co
było mi przeznaczone odkąd zostałam harcerką w zastępie Suflerki
zza kurtyny.
2.
byłam częścią piramid gimastycznych prezentowanych przez grono
pedagogiczne.
Reflektory
prosto w oczy, słychać okrzyki zachwytu uczniów, a ja równocześnie
staram się tak wybić do stania na rękach, żeby koleżanka
wuefistka złapała mnie jedną ręką. Lubię takie emocje.
tu
zdjęcia z przedstawienia.
Po powrocie do domu zostałam zainspirowana do kolejnych wyzwań w zakresie giętkości i elastyczności przez dwa z trzech kotów (Miszę - Złamasa i Pirata - Czarnego), jakie ze mną mieszkają. Zatem przede mną program Wyginam śmiało ciało.
Dziś (piątek) mogłam oddać się swoim pasjom – wychowaniu dziecka, podróży i
spotkaniom, jakie towarzyszą harcerstwu.
Pierwszych
5 godzin spędziłam z 17 miesięcznym Kubą. Obserwacje dzieci w
reakcjach na kontakt, na nowe sytuacje, w ich komunikacji – jest
czymś, co mnie fascynuje i nieustannie poszerza doświadczenia
pedagogiczno-psychologiczne. Dziś rozwijaliśmy samodzielność,
kontakty społeczne i umiejętność wymiany z rówieśnikami. Polem
manewrów był plac zabaw.
Plac zabaw umożliwia też spotkania towarzyskie z moją grupą rówieśniczą - dziś akurat z Olgą. Zdarza się też z Marianną. Każdy ma to co lubi - Kuba małe koleżanki, a ja duże : )
Także
tam obserwuję u siebie inne naturalne reakcje niż u pozostałych
obecnych tam dorosłych. Siadam w jednym miejscu i zerkam na
poczynania Kuby z dystansu. Większość rodziców i opiekunów nie
oddala się od dziecka dalej niż kilka metrów. A ja czuję, że mu
wtedy zabieram przestrzeń i pozbawiam ćwiczenia odwagi, zaradności
i samodzielności. Jak czegoś potrzebuje to i tak przychodzi. Poza
tym zupełnie nie ciekawi mnie siedzenie w piasku albo stanie pod
zjeżdżalnią. Wolę poczytać Politykę.
Jednak jest w tym pewien
porządek – aby zapewnić mu bezpieczeństwo, nie zniekształcam
jego instynktu i nigdy nie pomagam mu wejść na nic, na co sam wejść
nie umie. Wyjątkiem jest huśtawka. I czuję, że to działa. Nie
spada z niczego więcej razy niż przeciętne dziecko z rodzicem
nieopodal. A jak wchodzi na coś to nie prosi, żeby mu pomóc –
sam decyduje czy da radę czy się boi. Trudnością jest to, że
taki dystans budzi lęk u innych dorosłych i albo sami z siebie
pomagają gdzieś Kubie, albo mi zwracają uwagę albo patrzą z tzw.
„wyrzutem”.
Dla
mnie najlepszym wyznacznikiem słuszności takiego podejścia jest
sam Kuba.
Płacze
jak się uderzy - co jest naturalną konsekwencją - zajmuje mu to od
6 do 20 sekund.
Ale
nie płacze jak wychodzimy z placu zabaw - co czasem robią inne
dzieci - zabierane z niego siłą, przekupstwem, historyjkami,
nakazami i straszeniem - co jest konsekwencją zachowania ich
opiekunów a nie ich samych.
Ale
jak Kuba spada ze zjeżdżalni i wskutek tego płacze (albo nawet
nie!) to słyszę pytania „gdzie twoja mama?” a potem spojrzenia,
jak można było do tego dopuścić.
Jak
dzieci płaczą w ramionach opiekunów wynoszących ich z placu zabaw
to słyszę głosy pełne zrozumienia, że tak trzeba, że idziesz
spać, że w domu czeka mama, że już tu więcej nie przyjdziemy i
jest pełna akceptacja takich zachowań przemocowych.
I
żeby nie było, ja czasem stwarzam Kubie okazje do przeżywania
frustracji - ale staram się mu pokazywać zależności przyczyna-
skutek i nazywać świat.
Gdy
np. chce wyjść na zewnątrz, ale nie chce ubrać butów - czasem i
40 minut prowadzimy taki dialog:
-chcesz
wyjść?
-chcę.
- to
przynieś buty.
-
nie
I tu
szlocha pod drzwiami i woła, żeby go wypuścić. I od nowa.
Swoją
drogą, dzięki temu zaobserwowałam rzecz, której wcześniej nie
byłam świadoma.
Wiecie
jak zjeżdża ze zjeżdżalni nieinstruowane 16 miesięczne dziecko,
że czuje się z tym bezpiecznie?
na
brzuchu - nogami w dół :D
No
nic, czas weryfikuje różne moje hipotezy odnośnie wychowania. A
propos placu zabaw pamiętam historyjkę z Martą, której wcześniej
towarzyszyłam w rozwijaniu kompetencji sprawności ruchowej. Marta
wlazła na bardzo wysoką konstrukcję z drabinek i nie potrafiła z
niej sama zejść. Kwadrans ją przekonywałam, siedząc na ławce,
że skoro weszła to zejdzie. Podjęła 5 prób i za piątą się
wreszcie udało. Ale muszę przyznać, nie było to wcale dla niej
łatwe, musiała zaufać mi na słuch, że jak się jeszcze trochę
puści rękami to stopą dotknie rurki. A czuła, że jak się puści
tyle, to już się sama nie podciągnie bez punktu oparcia. Wtedy
najwięcej razy usłyszałam od niej „ciocia, boję się!”. Świat
właśnie taki jest – jak pójdziemy dalej niż dotychczas to
właśnie lęk jest tym, co nas chroni przed zagrożeniem. Uwielbiam
to dzieciom przekazywać.
Kubę
dziś bardzo ciekawiło rysowanie kredą. Kredę zwinął z pudełka
z ławki, spróbował jak smakuje i oddał się oznaczaniu chodnika
świnkami. Podobało mu się zwłaszcza oddawanie kredy i branie
nowej, jak to robiły rysujące z nim dzieci. Trochę kontaktu
nawiązał z dziadkiem Lili (właścicielki wózka dla lali, którego
powożeniem ochotniczo Kuba się zajął) a trochę pobawił się na
statku z Leną.
Popołudnie
minęło mi w Intercity Mickiewicz w drodze na jutrzejszą Radę
Naczelną i późniejsze spotkanie naczelnictwa.
Wieczór
spędziłam w siedzibie okręgu mazowieckiego, omawiając z kadrą
zlotu „Jutro Powstanie”, jakich gości chcemy zaprosić na
poszczególne elementy programu zlotu. Późniejszym wieczorem
gościłam w domu naszej byłej naczelniczki, Magdaleny Masiak,
rozmawiając o pracy Organizacji Harcerek.
Zaś
cały dzień był doświadczeniem chodzenia w innowacyjnym obuwiu. To
są buty, które są uosobieniem mojej osobowości – umożliwiają
pracę mięśni tak, jak pracują w naturze, w bosej stopie czyli
NATURALNOŚĆ i idą w poprzek przyjętym schematom –
INNOWACYJNOŚĆ.
Póki
co testy wskazują, że są wygodne. Zobaczymy, jak pójdzie w
górach.
hm. Katarzyna Bieroń
Naczelniczka Harcerek
pracuję w Zespole Szkół Społecznych nr STO
i przedpołudniami zajmuję się Kubą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz